23.04.2017r. niedziela
Perspektywa Ani
-Ania wygraliśmy! Jesteśmy mistrzami Polski!- ktoś niemiłosiernie darł się nad twoim uchem. Byłaś zirytowana. Przecież widziałaś wynik. To, że się nie odzywałaś i siedziałaś ciągle w jednym miejscu nie uprawniało nikogo do tego, aby krzyczeć nad twoim uchem.
-Przecież widzę.-odparłaś bardzo zirytowana. Ale twoje słowa uciekły gdzieś w eter. Koło ciebie nie było już nikogo. Wszyscy byli już na boisku i świętowali. Twój humor jednak nie był gotowy na świętowanie. Wiedziałaś, że to twoje ostatnie chwile w tym miejscu. Chciałaś je wykorzystać jak najlepiej.
-Mamo! -Nim zdążyłaś zauważyć na twoich kolanach ulokowała się Lilka.-Dlaczego płaczesz?-zapytała.
-To ze szczęścia. -odpowiedziałaś chociaż tak naprawdę wiedziałaś, że jest inaczej.
-Babcia powiedziała, że za chwilę zabiorą Łukasza do domu. A po mnie dziadek później przyjedzie.
-No to w takim razie pójdę się z nim pożegnać.-powiedziałaś i razem z Lilą poszłyście szukać twoich rodziców. W tym czasie rozpoczął się czwarty i masz nadzieję ostatni set.
-Mamo spokojnie ja odwiozę Lilkę do domu.-próbowałaś przekonać swoją mamę, że tata nie musi specjalnie przyjeżdżać po Lilkę skoro ty i masz zamiar wrócić prosto do domu.
-Ale kochanie idź się bawić. To przecież twój ostatni mecz. Ciesz się z tego, że znowu zostaliście mistrzami Polski.
-Ana?-zapytał tylko Kevin, który pojawił się nie wiadomo skąd.
-Kevin to nie jest czas na tą rozmowę.-powiedziałaś zrezygnowana. Nie miałaś siły się już dzisiaj z nikim kłócić. Byłaś po prostu zmęczona.
-A kiedy będzie?-zapytał wyraźnie zły.
-Dzieci idźcie gdzieś w spokoju porozmawiać. -odezwał się twój tata. -Lilka idź poszukać Kuby i nie rozstawaj się z nim. Ja później po ciebie przyjadę.
-No Ania bierz przykład ze swojej córki i idźcie stąd.-powiedział znowu twój tata. - Potem zadzwoń to przyjadę po Lilkę.
Nie miałaś wyjścia. Musiałaś zrobić tak jak ci kazał tata. Postanowiłaś, że najspokojniejszym miejscem jeszcze przez kilka minut będzie szatnia, dlatego to właśnie tam skierowałaś swoje kroki.
-Mów!-zażądał kategorycznym głosem Kevin gdy tylko znaleźliście się w jej wnętrzu.
-To jest mój ostatni sezon w ZAKSIE. Trener zaproponował mi pracę z kadrą, ale jeszcze nie wiem czy ją przyjmę. Chce trochę odpocząć od tych wszystkich wyjazdów, meczy, przenoszenia się co chwilę. Chce mieć gdzieś swój dom i pracę w rozsądnych godzinach. Tak aby spędzać jak najwięcej czasu z dziećmi.
-A co ze mną? -zapytał cicho.
-Kevin nie jesteśmy już razem. Każde z nas ma swoje własne życie. Wiesz, że nie zabronię spotykać ci się z dziećmi. Zrobię wszystko żebyś z nimi spędzał jak najwięcej czasu.
-Ciekawe jak? Ja zaraz wyjeżdżam na dalszą rehabilitacje do Francji. Wrócę pewnie dopiero na jesieni na mistrzostwa Europy i potem jeśli dobrze pójdzie to do Kędzierzyna. Ale czy wy tu jeszcze będziecie?
-Jeśli zostaniesz w Kędzierzynie to jestem skłonna zostać tutaj do końca twojej przygody z tym miastem.
-To dobrze, bo nie zamierzam się stąd już więcej ruszać. -odparł radośniejszy. Tak jakby miał jakiś plan, w który już wpadłaś.
-Co to ma znaczyć?
-To, że zostaje tutaj do końca swojej kariery i jeśli później będziesz chciała tutaj mieszkać to ja też.
-Ale dlaczego?-zapytałaś zaszokowana.
-Bo jesteś kobietą mojego życia. Matką moich dzieci. To że nie potrafimy być razem wcale nie znaczy, że cię nie kocham. Bo kocham cię najmocniej na świecie.
-A wy co tu robicie?-do szatni wpadł Tomek Drzyzga.-Bierzcie szampana i idziemy świętować.
Nie dane ci już było odpowiedzieć Kevinowi. A może to i dobrze. Mogłaś przemyśleć dokładnie co mu powiesz.
Perspektywa Kevina
Po raz drugi w karierze zostałeś mistrzem Polski. Mimo, że w tym sezonie nie uczestniczyłeś we wszystkich meczach, cieszyłeś się tak samo jak twoi koledzy. Po hucznej ceremonii medalowej udaliście się wszyscy do jednego z Kędzierzyńskich klubów. Ana chciała się wywinąć, ale udaremniłeś to. Skoro było to jej pożegnanie z ZAKSĄ to chciałeś żeby przynajmniej odbyło się teraz. Inną sprawą jest to że chciałeś dokończyć waszą rozmowę. Miałeś już plan co zrobić żeby zatrzymać ją przy sobie. Ale najpierw świętowanie.
Pięć dni później
-Ana dalej! Zaraz się spóźnimy na samolot. -Twój kolejny sukces tego tygodnia już wkrótce miał się udać. Musiałeś tylko wsadzić Anę wraz z dzieciakami do samolotu, który poleci do Montpellier. Udało ci się ją namówić na krótkie wakacje we Francji. Tylko, że ona jeszcze nie wie jaką niespodziankę przygotowałeś.
-Już jesteśmy gotowi. Mały nie chciał zasnąć.
Gdy kilka godzin później byliście już we Francji, na lotnisku czekali na was twoi bracia. Ana mocno się z tego powodu zdziwiła.
-A co wy tu robicie? -zapytała.
-Niespodzianka. -odpowiedzieli jednocześnie spoglądając wymownie w twoją stronę.
-Możemy już iść? Później sobie pogadacie. -zarządziłeś i udaliście się do samochodu. Po zameldowaniu się w hotelu twoi bracia zabrali Lilkę i Łukasza do rodziców. Nie tylko twoich, ale też Any.
-Możemy pogadać?-zaproponowałeś gdy Ana chciała ci zamknąć drzwi przed nosem.
-A możemy jutro? Jestem strasznie zmęczona.
-Nie. Musimy porozmawiać teraz.-odparłeś poważnym głosem.
-Okej. Więc mów.-próbowała cię pogonić.
-Wiesz co dzisiaj miało być?-widziałeś w jej oczach, że wszystko poskładało się jej w całość. Twoja próba namówienia jej na wakacje, Montpellier, twoi bracia na lotnisku. I wasz niedoszły ślub. Właśnie dzisiaj w tym miejscu.
-Odwołałeś? Powiedz, że odwołałeś do cholery?!-Ana zaczęła denerwować się twoją przedłużającą się ciszą.
-Nie. Chce żebyś została moją żoną. Kocham cię najbardziej na świecie i nic oprócz naszych dzieci nie liczy się dla mnie bardziej. Nie wyobrażam sobie bez was życia. Zrozum to w końcu. Jeśli będziesz chciała stąd wyjść to ci nie pozwolę. Dopóki nie zostaniesz moją żoną nie zostawię cię choćby na moment. Bo wiem, że będziesz chciała uciec. Zabrać dzieci i znaleźć się jak najdalej ode mnie. Ty boisz się nie tego co będzie jak będziemy małżeństwem, ale samej siebie. Boisz się tej małej Ani, która gdzieś ciągle ci szepcze, że ucieczka jest najlepszym rozwiązaniem. Ale ta racjonalna Ania wie, że ucieczka jest głupim rozwiązaniem. Ja zrobię dla ciebie wszystko. Nawet skończę karierę i zostanę rolnikiem. -na te słowa na jej twarzy pojawił się uśmiech.-Ale ty zostań moją żoną. Powiedz tylko tak. Jedno małe poświęcenie z twojej strony. Ana, kocham cię i to się już nigdy nie zmieni. Zawsze będę cię kochał. Zostań moją żoną.Proszę.
Ja Kevin biorę Ciebie Ana za żonę i ślubuje ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to że Cię nie opuszczę aż do śmierci
Ja Ania biorę Ciebie Kevinie za męża i ślubuje ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to że Cię nie opuszczę aż do śmierci
Czy tak było? Powinno, ale wiem jakie są Anie i mogła powiedzieć nie.
Trochę mnie smuci, że w taki sposób muszę się pożegnać z blogowaniem, ale nie z pisaniem. Mam nadzieję, że kiedyś coś z tego wyjdzie. Oby nie po mojej śmierci :D
Tak jak zapowiadałam to jest mój koniec. Szkoda tylko, że tak mało osób czytało i komentowało. Może teraz się to trochę poprawi.
I po raz ostatni, bo nie wiem co więcej mogę napisać:
Pozdrawiam :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz